Blog
- 16 maj 2018 // by //
- Blog
Szmat czasu temu pisałam Wam o tym, jak zmienia się postrzegania podróżowania przez pryzmat posiadania plantacji lawendy. Nagle zaczyna dostrzegać się to, na co wcześniej człowiek nie patrzył. Na przykład wybierając się do Villi Farnesiny w Rzymie nie sposób nie zauważyć pięknych drzewek cytrusowych prowadzących do wnętrza albo że za Palazzo Corsini rozciąga się fenomenalny ogród botaniczny... Postrzeganie zmienia się diametralnie, na lepsze, bo horyzont się rozszerza. :)
Długo byłam przekonana, że nic nie jest w stanie zrobić na mnie większego wrażenia niż architektura. Do czasu, gdy zdałam sobie sprawę, że jej idealnym dopełnieniem jest roślinność właśnie. Dla przykładu zamieszczam zdjęcia z naszego weekendowego pobytu Palermo i odkrycie imponujących gabarytem lawend.
Wracając natomiast do naszych lokalnych klimatów - kiedyś gdzieś, nie wiadomo gdzie, trafiła do mnie informacja, że gdy w Tatrach zakwitają krokusy, robi się tam przepięknie. W tym roku pomyślałam, że fajnie byłoby to sprawdzić i wybraliśmy się w terminie 6-8 kwiecień do Zakopanego. Okazało się, że trafiliśmy idealnie w moment kwitnienia, który jest bardzo ulotny (zresztą jak w przypadku wszystkich kwitnących roślin), bo na taki fiolet w dolinach górskich można liczyć przez około dwa tygodnie.
To, co mnie zaskoczyło najbardziej to ilość turystów. Nie wyobrażałam sobie, że fiolet na halach wzbudza aż TAAAAKIE zainteresowanie!
Nie jestem górskim typem, nie-nie, na góry lubię patrzeć z dołu, ewentualnie wjechać na szczyt kolejką, ale nie okłamujmy się - spacer do Doliny Chochołowskiej nie jest większym wyzwaniem nawet dla dzieci. ;) Także z przyjemnością zaserwowaliśmy sobie z Rafałem sześciogodzinny wypad najpopularniejszym szlakiem krokusów w Dolinie Kościeliska. Było pięknie! Choć początkowo zdecydowanie tłumnie... Dlatego postanowiliśmy zrobić sobie dłuższą przerwę na piknik przy schronisku w dolinie i wrócić dopiero wtedy, gdy już większość turystów zejdzie ze szlaku i był to naprawdę dobry pomysł, bo momentami zostawaliśmy zupełnie sami na ścieżce i można było spokojnie poprzebywać z naturą.
Kwitnieniu szafranów w Tatrach towarzyszy akcja Hokus Krokus (klik), która ma na celu chronić rośliny tworzące magię w Dolinie Kościeliska. Warto zawsze mieć na uwadze dobro roślin - zdarzały się sytuacje nieprzyjemne podczas naszej wędrówki - a to ktoś zszedł ze szlaku, żeby poleżeć wśród krokusów, a to przechodził przez ogrodzenie w celu zrobienia sobie lepszego selfie... Staż parku była bezlitosna - wlepiała mandaty jak ta lala i przyznam szczerze, że bardzo dobrze, że całej akcji towarzyszyła kontrola oraz że ogrodzono hale taśmami z przewrotnym napisem - ani krokus dalej!. Sama nie znoszę, gdy niektórzy z naszych gości niszczą lawendy - depcząc je lub pozwalając dzieciom na bieganie po roślinach (tak, tak, po roślinach, dobrze czytacie). To jest tak ulotne piękno - należy mu się szacunek i patrzenie pod nogi, by go nie zniszczyć przypadkiem dla lepszego fotograficznego ujęcia czy zaparkowania autem jak najbliżej szlaku. Tym bardziej, że całą tę magię tak naprawdę najlepiej widać z daleka.
Właśnie w miejscu z takim widokiem jak u góry zrobiliśmy sobie dłuższy postój.
Podsumowując:
Czy wybierzemy się ponownie na kwitnienie szafranów w Tatry? Chciałabym, bardzo.
Czy zdecydujemy się ponownie na szlak do Doliny Chochołowskiej? Hm, myślę, że jednak następnym razem poszukamy mniej uczęszczanych ścieżek, bo, bez zbędnego czarowania, zjawisko jest warte obejrzenia na żywo i to jest doskonały sposób na powitanie wiosny, ale chyba jednak w ciut bardziej kameralnym gronie. :)
Z pozdrowieniami,
Hania