Blog
- 04 listopad 2014 // by //
- Blog
Baaardzo długo zastanawiałam się nad tym, czy napisać ten artykuł... Czy w ogóle poruszać temat zakładania plantacji lawendy? Nie, nie będzie to przewodnik jak od A do Z stworzyć lawendowy biznes. Chciałabym skupić się na swoich refleksjach po dziesiątkach telefonów i wizyt na Lisim w tej sprawie.
Moja lawendowa firma
Przede wszystkim chciałabym napisać o tym, że jako właścicielka Lisiego Pola postawiłam sobie za priorytet stworzenie pewnej unikatowej wartości - w tym przypadku: mojej plantacji i całej lawendowej machiny, która ruszyła od czerwca biorącego roku. Lisie to mała rodzinna firma nastawiona na lawendowe rękodzieło. Tworzą ją ludzie pełni pasji oraz szacunku do drugiej osoby - mający lekkie zafiksowanie na punkcie lawendy, chcący stworzyć miejsce wyjątkowe, może ciut odrealnione, bajkowe? Nikt nam tego nie zabroni. :)
Dokładamy wszelkich starań, by każde zamówienie zostało zrealizowane tak, aby odebrana przez Was paczka sprawiała radość, cieszyła - byście czuli, że naprawdę nabyliście wyjątkowy, niepowtarzalny lawendowy produkt. Ogromnie cieszą mnie późniejsze pełne ciepłych słów wiadomości od Was czy podesłane zdjęcia lisich lawend, a przede wszystkim to, że zamówień nam przybywa! :)
Wyznaczanie granic
Jednak kwestia, którą chciałam poruszyć w tym poście dotyczy zupełnie innej strony prowadzenia plantacji. Tam, gdzie widzimy, że komuś się układa, pada najczęściej w następstwie pytanie - hola, hola, ale jak ona to zrobiła?! Do napisania tego tekstu popchnęła mnie tak naprawdę pewna Pani, która jakiś czas temu mocno mnie ofuknęła, gdy odmówiłam jej wyliczenia ilości sadzonek, które musiałaby zamówić, by zapełnić swoje 10-hektarowe pole.
Chciałabym postawić sprawę jasno: nie udzielam informacji na temat zakładania plantacji lawendy.
W przypadku zakładania Lisiego był bardzo prosty układ: sadzonki za wiedzę. Pamiętajmy o tym, że wiedza know how kosztuje i nie ma w tym nic dziwnego. Na osoby zainteresowane uprawą lawendy patrzę, stety niestety, przez swój pryzmat, a ja przede wszystkim przed zakupem sadzonek przeczytałam wszystko, co o uprawie lawendy było dostępne w moim zasięgu. Nie jeździłam po innych plantacjach, nie zadawałam plantatorom niezręcznych pytań. Po prostu usiadłam pewnego wieczoru, napisałam biznesplan, wyznaczyłam plan działania i wzięłam się do roboty. Bez pójścia na skróty. Wiele praktycznych wskazówek dostałam od Moniki z Plantacji Lawendy, z którą nadal jestem w kontakcie, ale tak, jak pisałam wcześniej - łączyła nas umowa finansowa.
Kanon pytań niezręcznych
Zebrałam kilka najczęściej padających pytań i wypowiedzi, które uważam za wynikające z braku szacunku do drugiej osoby lub z chęci pójścia na skróty. Zadawanie ich stawia mnie w niezręcznej sytuacji, bo uwierzcie mi, nie mam najmniejszej ochoty odpowiadać na żadne z nich. Pamiętajmy, że nikt za nas nie weźmie odpowiedzialności oraz nie zrealizuje naszych marzeń - no, niestety, taka prawda.
1. Ile Pani zarabia?
Zostałam tak wychowana, że gdy ktoś na dzień dobry zadaje mi takie pytanie, mnie delikatnie mówiąc - brakuje tchu. Uważam, że pytanie o zarobki przez telefon lub podczas pierwszej wizyty na Lisim to gruby nietakt i nikogo tak naprawdę nie powinien interesować stan mojego konta. Również nikt nie powinien się dziwić, jeśli odmówię udzielenia odpowiedzi na to pytanie.
2. Gdzie Pani sprzedaje lawendę? Proszę o konkretne informacje. Jaką da mi Pani gwarancję, że mój lawendowy biznes wypali?
Nie wiem jak w Polsce wygląda lawendowy rynek. Nie dam też nikomu gwarancji, że sprzeda swoje produkty. Domyślam się, że popyt nie jest zbyt imponujący - kg suszu w skupach schodzi za grosze, a produkty lawendowe to tak naprawdę produkty z półki chcę je mieć, ale nie muszę. Dla mnie liczy się rozwój mojej firmy. Nie czuję się zobowiązana do dzielenia się ze światem z wydeptywania własnych biznesowych ścieżek.
3. Pani się udało - jak Pani to zrobiła?
Zacznijmy od tego, że to nie jest tak, że cokolwiek mi się udało. Miałam konkretną pulę pieniędzy pożyczoną od rodziny i musiałam ją zagospodarować tak, by lawenda w kolejnych latach zaczęła przynosić zyski. O tym, jak to zakładanie Lisiego wyglądało, opisywałam od strony praktycznej tutaj wielokrotnie, a ostatnio również podzieliłam się swoimi spostrzeżeniami nt. uprawy ze słuchaczami Polskiego Radia:
KLIK -> Czwórka
To są wszystkie informacje, którymi chcę się dzielić z osobami zainteresowanymi uprawą lawendy.
Gdy plantację odwiedza taki typ ciekawski, bardzo często słyszę - dobra, dobra, a teraz na poważnie, jak to Pani zrobiła, my też tak chcemy leżeć i pachnieć...
A gdy zaczynam opowiadać o tytanicznym wysiłku, jaki jest wkładany w to, by Lisie wyglądało na piękne i zadbane, to już mało kto mi wierzy. Żadna uprawa nie jest lekka, a tym bardziej ta bez stosowania środków chemicznych, a której plony zbierane są manualne. W sezonie, gdy z pola zbierane są setki bukietów dziennie, trzeba szybko je rozdysponować - te do suszarni, te do wysyłki. Czasem do później nocy podwieszamy bukiety na linkach, a od rana - od nowa. Poza tym, gdy chcemy założyć, dla przykładu, sklep z ubraniami, nie idziemy do konkurencji i nie pytamy się - no, dobra, mówcie wszystko, co wiecie!
4. Pytania o dopłaty, formę prawną lawendowego biznesu i podobne dot. kwestii formalnych.
Odsyłam do specjalistów - Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Urzędu Skarbowego, Urzędu Pracy, KRUS/ZUS czy własnego księgowego.
5. Pytania o ceny sadzonek czy wyliczanie ich ilości względem areału.
Dla osób, które żądają (zdarza się i tak!) ode mnie wyliczania im ilości sadzonek, mam jedną złotą radę - bierzemy kartkę papieru, ołówek, kalkulator i rysujemy pole oraz nanosimy sadzonki. Dane o odstępach między roślinami są powszechnie dostępne, wystarczy jedynie obliczyć metraż pola, ale dla pewności:
KLIK -> ilość roślin ma m2
Natomiast tym, którzy upierają się, że nie ma informacji nt. cen sadzonek lawendy w sieci, polecam zajrzeć np. tutaj:
KLIK -> mini hurt/detal
6. Zainspirowałaś mnie do stworzenia własnej plantacji lawendy.
Super, jeśli to jest Twoje prawdziwe marzenie, a ja swoim działaniem jedynie utwierdziłam Cię w tym przekonaniu. Pamiętaj, że u mnie wizja własnego pola lawendy kiełkowała latami, nie był to spontan. Gorzej, jeśli chcesz iść na łatwiznę i robić to samo, bo spodobało Ci się życie innych. Podążanie za własnymi pragnieniami nie jest łatwe. Ostatnio znajoma napisała do mnie: ... bo ludzie lubią chodzić na skróty. No właśnie - nie rób tego, inspiruj się działaniami innych, ale nie powielaj. Po stokroć mocniej wolałabym czytać - zainspirowałaś mnie do tego, by podążać własną drogą, niż kolejny raz czytać - chcę mieć, tak jak Ty, plantację lawendy.
Gorzka prawda
I prawdopodobnie ten tekst nigdy by nie powstał, gdyby nie te kilkadziesiąt telefonów, maili i wizyt związanych z zakładaniem plantacji. Pewnie nigdy nie miałby takiej formy, gdyby nie pełen pretensji i roszczeń ton rozmówców. Może nigdy nie potraktowałabym tego zagadnienia jako problem, który nie daje mi spokoju, gdyby nie wrażenie, że wymaga się ode mnie dzielenia informacjami, które uważam za tylko moje. Jestem młodą osobą, która kocha to, co robi - nie miejcie do mnie pretensji, jeśli jedyną receptę jaką dla Was mam to - dużoooo pracuj.
Doceniajmy pracę innych, ale co najważniejsze - odnośmy się do siebie z szacunkiem. Lisy szanują swoich gości, niech i goście szanują pracę Lisów. :)
Komentarze
Roślina jest wymagająca. Uważam, że niepotrzebnie się Pani denerwuje. Ja sama wertowałam tysiące stron internetowych i chciałabym mieć odpowiedzi : gdzie ,kiedy, komu za ile ?
Rozumiem te pytania owych ludzi, rolników, przedsiębiorców, gdyż sama je miewam. Jak również rozumiem pani stosunek do tych ludzi. Proszę się uśmiechnąć, kto wie, może kiedyś wszyscy plantatorzy lawendy się w Polsce zjednoczą , zamiast ze sobą konkurować. W jedności siła, a Pani życzymy wiele spokoju i uciechy z tej ciężkiej pracy , która już Pani wykonała.
Ps nie wszyscy jesteśmy konkurencja , gdyż ta roślina ma wiele zastosowań i może dla nas wszystkich jest miejsce. Pozdrawiam wszystkich czytających Pani blog , jak również Panią. Marta
lawendy .cos pieknego urocze
Pozdrawiam!
Balsam dla duszy! Bardzo mnie cieszy, że tekst wywołał właśnie takie skojarzenia. Dziękuję i ciepło pozdrawiam! :)
Z ogromnym zainteresowaniem przeczytaliśmy z żoną powyższy tekst. Przebija z niego chęć obrony przez Panią stwierdzenia, że pieniądz to nie wszystko i tego że pogoń za nim nie usprawiedliwia wszystkiego. Trzeba kochać to co się robi i być gotowym na niepowodzenie. Dziś niestety chcielibyśmy mieć wszystko , szybko i bez ryzyka. Piękne to, że mimo niezgrabności Pani Gości broni Pani swego w sposób szanujący tych niezgrabnych. Potrafiła pani pozostawić ciężar problemu tam gdzie on rzeczywiście ciąży.
Pozdrawiamy Panią serdecznie - Janusz i Kasia.
Odwiedzimy pewnie nie raz stronkę bo i my jesteśmy trochę odurzeni zapachem lawendy. Jeszcze raz pozdrawiamy i życzymy spokoju ducha.
DZIĘKUJĘ!!! To ogromna radość móc czytać takie komentarze. :*
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.