Blog
- 17 kwiecień 2015 // by //
- Blog
Dziś miał powstać wpis o tym, jak zorganizować samemu wypad do Prowansji, ale... cóż, wiosna przyszła - jedyna na Lisim brzoskwinia zakwitła, migdałki trójklapowe niedługo wybuchną od nadmiaru pąków (mimo straszenia mnie, że bez oprysku na kędzierzawość liści to z nimi ani rusz), szczaw rośnie jak szalony, brzozy i głogi się zielenią - i pokrzyżowała mi szyki...
Przyznaję się - nie przepadam za wiosną. To dla mnie koszmarny okres wymagający ciągłego podejmowania decyzji, od których zależą losy Lisiego (brzmi groźnie, wiem).
Ciąć/nie ciąć? Jak mocno ciąć? Nawozić? A jeśli tak, to czym i kiedy? Robić selekcję roślin? Czy to choroba? A jeśli tak, to JAKA?! CO TO ZA DZIADOSTWO PRZYKLEIŁO SIĘ MOICH DO LAWEND?!
Bla bla blaaaa blaaa blaaaaaaaa! Serio, wiosenny szał na polach mnie stresuje.
Dla takiego laika jak ja - wiosna to okres ciągłych prób i błędów. Wcale nie pomaga fakt, że to już trzecie zbliżające się dużymi krokami otwarcie sezonu. Wzrosła natomiast moja świadomość tego, co mogę zrobić źle... Bo gdyby coś się stało lawendom zimą - cóż, mróz złapał, siła wyższa. Natomiast jeśli wiosenne porządki pójdą nie tak - ups, to już tylko i wyłącznie moja wina, na pogodę nie zrzucę.
Od lutego przeszukuję internety pod kątem uprawy lawendy. Tak z czystej ciekawości - chcę wiedzieć, jak inni podchodzą do uprawy tej rośliny (nawet jeśli mówimy o trzech sadzonkach w ogródku). Gdzie nie wejdę, tam informacja, że lawendę tniemy w marcu, a pod wpisem setki komentarzy, że już od początku marca przycięta. I tak sobie myślę, po przeczytaniu takich treści - może dlatego pokutuje w Polsce przekonanie, że lawenda jest mało wytrzymałą rośliną? To nie brzoza czy rodzima jabłoń, ale roślina śródziemnomorska - istnieje za duże ryzyko wymarznięcia tak wczesnym cięciem. To tylko moje zdanie, taka niewielka wskazówka w morzu porad - tnij lawendę, w połowie kwietnia najlepiej, gdy pojawią się pierwsze zielone listki.
A o jesiennym przycinaniu lawend w październiku nawet nie myśl! Chyba że lubisz hazard i ryzyko. ;)
Dwa dni temu ścięłam na polu lawendy odmiany Hidcote i teraz spać nie mogę, bo obawiam się, że to jeszcze dla nich za wcześnie... Tym bardziej, że przewidują u nas nocne przymrozki w następnym tygodniu. Zgadałyśmy się wczoraj z Moniką z Plantacji Lawendy - ona też już część roślin kilka dni temu przycięła - taki niepotrzebny wiosenny dreszczyk emocji sobie zafundowałyśmy. Z cięciem reszty rzędów (lawenda Blue Scent) poczekam do końca kwietnia.
Zdradzę Wam, że przycinanie lawend jest dla mnie najbardziej problematyczną kwestią - w tamtym roku część przycięliśmy za późno, długo po zimie odbijały. Teraz martwię się, że pośpieszyłam się z cięciem - eeee, nie lubię takich dylematów.
Kila dni temu robiłam kolejny research w sieci na temat lawend. I jak co roku czytam - nam wymarzły, nam też, wszystko padło...
Ej, poczekajcie!
Gdybyście widzieli niektóre suchciele w zeszłym roku na Lisim, które pięknie zazieleniły się dopiero w połowie maja! A jak obficie kwitły w lipcu! Nie ma się co spieszyć z lawendami, choć na pewno do ogrodów bardziej nadają się zimozielone odmiany, które nie straszą suchymi badylami w okresie zimowo-wiosennym. W tamtym roku wykazałam się nadgorliwością neofity - zaczęłam wykopywać wczesną wiosną te lawendy, które moim zdaniem wymarzły. Nie wyobrażacie sobie mojego zdziwienia, gdy okazało się, że te, które spisałam na straty zaczęły zielenić się w maju i jak bardzo szkoda mi się zrobiło tych, które już wyrzuciłam! Wtedy postanowiłam sobie, że nawet największej paskudzie na polu dam szansę.
Kolejna kwestia - pokrój rośliny. Lawendy słyną z tego, że mają zwarty kształt. Swoją drogą to właśnie ten zwarty pokrój sprawia, że są wyjątkowo podatne na choroby grzybowe... Przez dwa sezony walczyłam z Blue Scentami, by były takie ładniutkie jak z żurnala, a one za każdym razem stawały okoniem. Monika przekonała mnie, by traktować je czysto produkcyjnie. O ile Hidcote i Munstead oraz lawandyny u mnie wyglądają wręcz wzorowo (dumna jestem, dumna!), to Blue Scentom odpuszczam. Niech się dzieje wola nieba. ;)
A co z nawożeniem i walką z chorobami? Mogłabym próbować udawać eksperta w tej kwestii, którym nie jestem... Opowiem Wam o ochrze, wyklepię co to puncowanie i system przyporowy, podam przykłady kosmetyków reklamujących się lawendą, a nie mających jej w składzie, ale na nawożeniu i środkach ochrony roślin się nie znam. Doszłam więc do prostego wniosku - skoro brakuje mi wiedzy i doświadczenia w tej kwestii - stosuję środki, które są bezpieczne dla moich lawend.
Stosuję więc obornik, kompost (albo coś kompostopodobne, bo to moje pierwsze próby...), wzmacniam rośliny biohumusem, a niedawno zainteresowałam się również wspomaganiem uprawy mikroorganizmami.
Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Jak zwykle mam milion pytań i wątpliwości - bo skoro jest napisane, że używać gdy temp. wzrośnie powyżej 10 st. C to chodzi o temperaturę dzienną? Noce są przecież chłodniejsze. Czy mogę już działać? Czy za wcześnie? A podlewanie gdy gleba jest wilgotna znaczy, że lepiej po deszczu iść w pole czy wystarczy wieczorna rosa? Opryskać bezpośrednio rośliny? A jeśli tak, to czy zrobić roztwór 5 czy 10%? Wiem, wiem. Wszystko mam wypisane w broszurkach, ale nie zmienia to faktu, że zawsze zastanowię się trylion razy zanim cokolwiek zaaplikuję roślinom. W dodatku mam zawsze milion pytań, które komuś zaprawionemu w bojach (czyt. uprawie) mogą wydawać się na maksa durne, a mnie się wydaje, że to sprawa życia i śmierci.
Dzisiaj moje pierwsza próba aplikowania mikroorganizmów ProBio Emy. Trzymajcie kciuki!
Komentarze
Pierwszy raz stosowałam probiotyki - zrobiłam rozwór 10% i jest ok. Teraz wybieram się po opakowanie 10-litrowe, na moje poletko spokojnie starczy. Mnie w tym roku niewielka część roślin zachorowała na grzyba, ale tu znalazłam też naturalny środek - Polyversum WP, ale o jego działaniu jeszcze się nie wypowiadam, bo za wcześnie. :)
O, a co to za okazja, że takie pogadanki macie? :)
Sam zajmuję się ProBiotechnologią, sprzedaję Probioemy rolnikom, a sam używam ich od lat w moim gospodarstwie.
Pytasz kiedy je aplikować? Kiedy tylko chcesz, byle nie w słoneczne dni, bo...wyschną i umrą. Jeśli długo jest sucho i słonecznie, rób to wieczorem używając dużej ilości wody. Jaką dawkę? na hektar upraw możesz dać od 10 do 150 litrów. Nie bój się o przedawkowanie, jak będzie ich za duzo, idą w uśpienie. Zresztą nie opłaca się dawać takich ilości, bo po co?
w moim ogrodzie używam Probioemów w stężeniu od 0,25 do 1 litra NA 14 litrową konewkę. Jeśli jest zagrożenie grzybami, dodaję do roztworu wyżej wymienionego odrobinę EMa5. Probiotics jest EKO :)
Ps. Serduszkowy wianek - marzenie ;)
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.